08.03.2011

Dyskusyjny Klub Książki w Kłodawie – „Miłosne gry Marka Hłaski” Barbary Stanisławczyk

7 marca 2011 odbyło się kolejne spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki dla Dorosłych w Kłodawie. Jedno z pierwszych zdań, jakie padło podczas poniedziałkowego wieczoru, brzmiało: „Po przeczytaniu książki doszłam do wniosku, że życie Marka Hłaski napawa mnie obrzydzeniem”. Skąd tak mocne słowa? Biografia autora „Pięknych dwudziestoletnich” ukazuje nihilistyczny świat pisarza i kręgów artystycznych, w których się obracał. Określono Hłaskę jako człowieka bez twardej osobowości, więcej: jako człowieka bez właściwości, który nie potrafił stworzyć własnego szkieletu moralnego, więc zawłaszczył cudzy. Kreował się na ikonicznego Jamesa Deana, ale owa kreacja była tylko fasadą. Literacko bliski Hemingway’owi (warsztat obu pisarzy cechowała narracja behawiorystyczna), jednak mentalnie odstający od Amerykanina, ponieważ zachowanie Hemingway’a było autentyczne, poświadczone życiorysem, zaś Hłaskę cechowała mocna potrzeba autokreacji. Hłasko nie miał żadnego oparcia w wartościach, nie określał się, brakowało mu wyrazu, jedna z klubowiczek dodała nawet, że „był plastikowy”. Fakt, tworzył świetną literaturę, mimo że jego ostatnie opowiadania cechował wszechobecny brutalizm i nihilizm.

W ciekawy sposób uczestnicy spotkania odnieśli się do emigracji pisarza. Część twierdziła, iż emigracja Hłaski była swoistym przypadkiem, z którego nie można było się wyplątać, nawet takiej „świecącej gwieździe”, za jaką uznawano wówczas autora „Ósmego dnia tygodnia”. Z drugiej strony, padło stwierdzenie, że Hłasko przeszkadzał władzom, gdyż pisał w zbyt autentyczny sposób o idei, która została wypaczona, o jej zbrukanej kondycji, wszechobecnych korupcji i jałowości.

Kompozycyjnie książka Barbary Stanisławczyk podzielona jest na swoiste plany, w każdym rozdziale na pierwszy plan wysuwa się kobieta, jednak w tle zarysowana jest już kolejna. „Miłosne gry…” mogą być uznane za książkę poglądową, dobre źródło informacji, które daje sposobność „łyknięcia”, poznania klimatu ówczesnych elit artystycznych i pośrednio rządzących, Radia Wolna Europa, Maisons-Laffitte, Izraela. Jednak czy utwór Stanisławczyk jest dobrą biografią? Według klubowiczów, intersującą biografię cechuje swoisty dziennikarski pazur, jak w przypadku książek Joanny Siedleckiej, autorki m.in. „Mahatmy Witkaca”, które czyta się z ogromnym zaangażowaniem, wręcz pasją. „Miłosne gry…” nie do końca są w stanie się obronić. To utwór, który momentami się rozmywa, w którym często brakuje istotnych informacji i wyrazistego tła.  

                Kolejne nasze spotkanie odbędzie się już wiosną, na początku kwietnia, tym razem skupimy się na utworze Williama Whartona, pt. „Rubio”.