Klimatycznie o Gorzowie
Klimaty bywają zmienne – towarzyskie, polityczne, związane z pogodą. Tym razem skupmy się na tym ...
Widziałem Gomorę w Rokitnie : wkroczenie Armii Czerwonej do Rokitna / [oprac.] Andrzej Chmielewski. – Międzyrzecz : Wydawnictwo Literat Andrzej Chmielewski, 2012. – 41 s. : il. ; 21 cm.
Fragment publikacji:
Nikt im nie mógł pomóc
Ruscy zajęli budynek świątyni protestanckiej i tam urządzali burdy, wywlekali z domów kobiety i młode dziewczęta i tam prowadzili. Słychać było we wsi głośne krzyki i lamenty. Przy kościele był klasztor sióstr, który zamieniono w szpital, widziałam na własne oczy jak pijani Ruscy gonili te zakonnice w koło kościoła, a one bardzo krzyczały aby ktoś im pomógł. Ale kto im mógł w tedy pomóc? Nikt nic nie mógł zrobić. Ruscy gwałcili je pod kościołem po kolei. Na trzeci dzień jak już Ruscy zajęli wieś do naszego domu i innych wpadł jeden mały kozak powyganiał wszystkich z domów i Ruscy ustawiali wszystkich pod murem kościoła (koło mostku). Ten pijany Rusek krzyczał, że wszystkich nas rozstrzela. Zebrali tam około 50 osób. Wszyscy byli przerażeni, niektórzy już modlili się i żegnali z życiem. Nagle galopem na koniu przyjechał jakiś oficer i z krzykiem zaczął pytać tego kozaka co on tu robi. Ten oficer był chyba Polakiem, bo dobrze mówił po polsku. Zdenerwowany kopnął tego szaleńca i grożąc mu wygonił go. Później kazał wszystkim wracać do domów. Z ulgą uciekliśmy, ale dalej baliśmy się co z nami będzie.
Któregoś dnia bryczką przyjechali do naszego domu Rosjanie, kazali się matce ubierać. Ona znała Polski i jakoś dogadywała się z nimi. Ona była w wysokiej ciąży to też ją chroniło jakoś przed Ruskimi. Zabrali ją i powieźli do Twierdzielewa. Tam mieszkała nasza ciocia, żona matki brata Maria Budniasinska, ona poprosiła o przywiezienie mojej mamy, bo żołnierze jak przechodzili to zgwałcili jej 12 letnią córkę, która była bardzo poraniona. Ciotka nie znała polskiego i nie mogła się dogadać z Ruskimi, aby ratować jej córkę.