Elektorzy, królowie, cesarze
Dynastia Hohenzollernów była najdłużej panującą dynastią Europy. Jej przedstawiciele władali ziemiami, na których leży dzisiejszy Gorzów, także Kostrzyn, Ośno, a nawet Licheń (gm. Strzelce Krajeńskie). Interesującą książkę o margrabiach, elektorach, królach i cesarzach z rodu Hohenzollernów napisał Grzegorz Kucharczyk.
*
Początki dynastii sięgają czasów karolińskich. Ok. 800 roku żył i swoim hrabstwem władał hrabia Thassilo, wtedy jeszcze w środkowej części dzisiejszych Niemiec. Dopiero na początku XV wieku władztwo Hohenzollernów rozszerzyło się na Brandenburgię i odtąd o znaczeniu całego rodu decydować będzie ich pozycja nad Sprewą.
Grzegorz Kucharczyk zwraca uwagę, że polscy królowie – zarówno z rodu Piastów, jak i Jagiellonów – wspierali Hohenzollernów, a oni każdy kontakt z Polakami przekuwali na swoją korzyść. Duży wpływ na takie relacje miały związki dynastyczne. Wielki mistrz krzyżacki Albrecht, który Zygmuntowi Staremu złożył Hołd Pruski, był synem siostry króla – Elżbiety Jagiellonki, czyli siostrzeńcem króla, a żoną Joachima II, brata Jana z Kostrzyna, była Jadwiga, córka Zygmunta Starego.
Polscy królowie traktowali Hohenzollernów jako krewnych, a ci wykorzystywali te relacje dla umacniania się na tronie.
*
Grzegorz Kucharczyk opowiada o władcach z dynastii Hohenzollernów, najpierw elektorach, potem królach, a wreszcie cesarzach. Ciekawe, że wszyscy oni wzrastali w konfliktach ze swoimi ojcami. Oprócz Fryderyka II inni gorąco kochali piękne kobiety i mieli dużo dzieci. A władcami byli rozmaitymi: jedni bardzo silnymi, inni zupełnie słabymi, jedni kochali wojsko, inni sztukę. Autor opisał ich jako członków rodzinnej sagi.
Fryderyk Wilhelm – Wielki Elektor
Pierwszym z wielkich Hohenzollernów doby nowożytnej był Fryderyk Wilhelm zwany Wielkim Elektorem, bo jeszcze nie przysługiwał mu tytuł króla ani cesarza. Władzę objął w 1620 r., gdy miał 20 lat, i dzierżył do 1688 r. Dostał kraj zrujnowany ciągłymi przemarszami wojsk, a zostawił w rozkwicie. Gdy nie udało mu się zająć Śląska, podobno powiedział: „Z naszych popiołów narodzi się mściciel”. Słowa te traktowano jako przepowiednię późniejszych zwycięstw jego prawnuka – Fryderyka II. Z dwóch związków małżeńskich miał 11 dzieci. Dwaj najstarsi synowie zmarli w dzieciństwie.
Fryderyk III, czyli Fryderyk I
Na tronie zasiadł więc trzeci z kolei – Fryderyk. Był dzieckiem wątłym, chorowitym, ze skrzywionym kręgosłupem. Tytuł elektora otrzymał po śmierci ojca w 1688 r., ale w 1701 r. doprowadził do nadania mu upragnionego tytułu „króla w Prusach”. Z tego względu ma podwójną numerację: jako elektor był Fryderykiem III, a jako król – Fryderykiem I. To on zerwał wszystkie zależności Prus Książęcych od polskiej korony.
Fryderyk Wilhelm II
Jego syn, Fryderyk Wilhelm II (1713 – 1740) zwany był królem sierżantem, ponieważ ponad wszystko ukochał wojsko, a swoją armię doprowadził do rozkwitu i potęgi. Tyle że sam nie lubił prowadzić wojen, więc nie miał okazji sprawdzić jej w bojach.
Fryderyk II
Zrobił to jego syn Fryderyk II (1740 – 1786), który co prawda wolał filozofię i muzykę, ale natychmiast po objęciu rządów zbrojnie podporządkował sobie Śląsk, z potem znacznie rozszerzył granice państwa m.in. przez rozbiory Polski. Podwładni dali mu tytuł Wielki, bo jego zasługi na wielu polach były znaczące.
Dla naszego regionu ważne było osadzenie Fryderyka, jeszcze jako następcy tronu, w twierdzy w Kostrzynie za karę, ponieważ poważył się na ucieczkę z kraju. Ojciec uznał czyn za dezercję z wojska i antypaństwowy spisek. Znamy ten epizod z relacji Theodora Fontanego, który pokazał go z całą powagą, jako zdarzenie przełomowe w formowaniu pruskiej dyscypliny. Tymczasem Grzegorz Kucharczyk pokazuje ucieczkę w całkiem innym świetle. Uważa, że Fryderyk o swoich zamiarach opowiadał wszystkim na dworze, że uciekał w specjalnie na tę okazję kupionym jaskrawoczerwonym fraku, aby było go dobrze widać, że bardziej chodziło o zamanifestowanie wobec ojca samodzielności, niż o rzeczywistą ucieczkę. Potem był sąd i ostateczna decyzja sędziów i króla: następca tronu będzie oglądał ścięcie mieczem swego przyjaciela Hansa Hermanna von Kattego. Egzekucja zostanie wykonana na terenie twierdzy Kostrzyn. Fontane informowała, że obaj młodzieńcy uciekali razem. Kucharczyk podaje, że Katte w dniu ucieczki był w… Berlinie. Generalnie Fontane pokazuje tragizm tego zdarzenia, a Kucharczyk widzi go bardziej jako pomysł na zabawę, pomysł co prawda okupiony karą, ale dla następcy tronu nie tak dolegliwą. Potem następca tronu w Kostrzynie uczył się rządzenia krajem. Na pewno ta wiedza bardzo mu się przydała.
Fryderyk Wilhelm II
Ponieważ Fryderyk II nie miał dzieci, na swego następcę wybrał syna młodszego brata. Jako Fryderyk Wilhelm II panował on w latach 1786 – 1797. Już sam Fryderyk II nazwał go „najtłustszym głuptakiem”, ale tylu kochanek ile on, nie miał żaden Hohenzollern. Najważniejszą była Wilhelmina Enke – córka nadwornego kapelmistrza, którą wyróżniał specjalnie, mimo żony i wielu innych krótkotrwałych wybranek serca. A ona swoją godność metresy króla obnosiła z całą powagą. Gdy król Neapolu nie chciał jej przyjąć na dworze, jako że nie miała odpowiedniego tytułu, Fryderyk Wilhelm II pospiesznie nadał jej tytuł hrabiny Lichtenau. Prawdopodobnie chodzi o dzisiejszy Licheń w pobliżu Strzelec Krajeńskich, bo były to dobra królewskie.
Fryderyk II wiedział, że dokonany przez niego wybór następcy nie był dobry, ale nie zmienił zapisu. Natomiast z pełną powagą zajmował się wychowaniem wnuka.
Fryderyk Wilhelm III
Wnuk, czyli Fryderyk Wilhelm III (1797 – 1840) zasłużył sobie na opinię: „Dobry mieszczanin, ale żaden król na te czasy”. A były to czasy wojen napoleońskich, czyli wielkiej klęski Prus, a potem znaczących przemian ekonomicznych, których król zdawał się nie dostrzegać. Ogromnym uznaniem, a nawet miłością poddani darzyli jego żonę Luizę, która określiła wzór Niemki jako żony i matki. Sprowadza się on do trzech „K”: Kinder, Küche, Kirche, czyli dzieci, kuchnia i kościół.
Fryderyk Wilhelm IV
Kolejny król – Fryderyk Wilhelm IV (1840 – 1861) był wielbicielem średniowiecza i romantyzmu w niemieckim wydaniu, czyli tradycji. Ale także… propagatorem kolei. Pod koniec życia był chory psychicznie.
Wilhelm I
Rządy objął jego brat – Wilhelm (1961 – 1888), który jako Wilhelm I od 1871 r. nosił tytuł cesarza Prus i doprowadził do zjednoczenia Niemiec. Warto pamiętać, że miłością jego życia była Eliza Radziwiłłówna, a w przebłaganie ojca, aby zgodził się na małżeństwo z nią, zaangażowane były dwory całej Europy. Król-ojciec jednak się nie ugiął. Wilhelm przystał na ślub z księżniczką Augustą i wiódł poprawne życie małżeńskie. A jednak pojechał na pogrzeb ukochanej, wyglądał na nim na „całkowicie zdruzgotanego”. Portret Elizy miał na swoim biurku aż do śmierci.
Fryderyk III
Syn Wilhelma I i Augusty Fryderyk bardzo długo czekał na śmierć ojca, aby objąć tron. Miał 56 lat, gdy w 1887 r. lekarze zdiagnozowali u niego raka krtani. Zrobiono mu operację, ale jej skutkiem było tylko to, że stracił głos. Ojciec zmarł 9 marca 1888 r. Cesarz Fryderyk III mógł się wtedy porozumiewać tylko za pomocą pisanych karteczek. Zmarł 15 czerwca 1888 r. po 99 dniach panowania. Współcześni wiązali z nim wielkie nadzieje, bo był człowiekiem o szerokich horyzontach i miał światłą małżonkę Wiktorię, córkę angielskiej królowej Wiktorii.
Wilhelm II
Rządy w państwie objął syn Fryderyka III i Wiktorii – Wilhelm II (1888 – 1918). Rządził przez 40 lat w czasach bardzo trudnych, w dużej mierze z powodu jego ambicji uczynienia z Niemiec światowej potęgi. Po klęsce I wojny światowej abdykował i z rodziną osiadł w Holandii. Zmarł w 1941 r. jako zwykły obywatel, ponieważ oddał wszystkie tytuły, z tytułem cesarza Niemiec na czele.
Potomkowie rodu Hohenzollernów ciągle żyją w Niemczech.
*
Oprócz historyków, znam tylko jedną osobę, która umie wymienić władców Niemiec we właściwej kolejności. To Reneta Ochwat – przewodniczka turystyczna m.in. po Berlinie. Czasami próbuje nauczyć turystów tej listy, ale nigdy jej się nie udaje. Nie pomagali w tym Hohenzollernowie, którzy swoim dzieciom nadawali podobne imiona.
Mam nadzieję, że po lekturze książki Grzegorza Kucharczyka i ja będę umiała listę tę powtórzyć bez pomyłki. Bo teraz każdy z władców ma w mojej pamięci indywidualne oblicze: nie tylko pozycję polityczną, ale gusta, wzloty serca, a nawet choroby.
Zdecydowanie polecam „Hohenzollernów” Grzegorza Kucharczyka jako interesującą książkę do czytania.
***
Grzegorz Kucharczyk, „Hohenzollernowie”, Wydawnictwo Poznańskie, 2016, 400 s.
,