Słowiańskie siedlisko
19 grudnia 2024 r., w Ośrodku Integracji i Aktywności, podczas Dyskusyjnego Klubu Książki, dyskutowano o ...
15 grudnia 2011 roku w Galerii Pod Kopułą odbył się uroczysty wernisaż wystawy fotografii Bruno & Adama Korzeniowskich "Essaouria Miasto Wiatru". W katalogu wystawy czytamy:
Ujrzałem je z pewnej odległości, jeszcze z autobusu, wielka przestrzeń, w dole miasto, niezbyt duże, a za nim tylko błękit oceanu. Niecierpliwie czekałem na chwilę, w której stanę na brzegu, usłyszę szum fal, krzyk mew… Miasto różniło się od poprzednich, które widziałem, dominował biały kolor budynków, których zdecydowaną ilość charakteryzowały kwadratowe kolumny i łuki, bardzo geometryczne kształty, równoległe ulice, prostopadłe skrzyżowania wprowadzały uczucie uporządkowania. Same ulice nie były zbyt czyste, na chodnikach i przy krawężnikach walało się pełno śmieci. To było nowe miasto, wolne od przeszłości i historii. Wszystko zaczęło się, gdy przekroczyliśmy bramy starego miasta, otoczonego wysokim starym murem oddzielającym dwa różne światy. Główna aleja była szeroka, po obydwu stronach otoczona stoiskami, na których można było znaleźć w zasadzie wszystko, od niezliczonej ilości rodzajów oliwek, pomarańczy i mandarynek, najróżniejszych przysmaków, pamiątek, po koszulki piłkarskie, czy produkty gospodarstwa domowego. Ta szeroka ulica tętniła życiem. Gdy tylko skręciliśmy w pierwszą boczną uliczkę, okazało się, że to jeden wielki labirynt wąskich tajemniczych zaułków. Wysokie strzeliste budynki zapewniały osłonę od słońca, a za każdym rogiem moją twarz witał tylko silny i chłodny podmuch wiatru, który sprawiał wrażenie strażnika tych tajemniczych zaułków. Gdy w końcu wspiąłem się na mur osłaniający od zachodu miasto przed oceanem, najeżony od początku po sam koniec ogromnymi armatami, których lufy wycelowane były w kierunku oceanu, wiedziałem, że to miejsce, w którym już kiedyś byłem, jako dziecko, bawiąc sie klockami lego, moimi ulubionymi piratami, szukając starych map i ukrytych skarbów. To miejsce było magiczne, wszechobecny wiatr był duszą tego miejsca, ale jak się później przekonałem, nie było to tylko miasto wiatru, było to miasto kotów. Najróżniejsze gatunki, mieszane persy, dachowce i koty, których nigdy wcześniej nie widziałem, koty o niesamowitych kolorach oczu, puszystych ogonach, wylegujące sie, spacerujące, odpoczywające w cieniu, były wszędzie. Zdjęcia, które zrobiłem, mam nadzieję, oddadzą te chwile, są to najprostsze chwile, pozwolą poczuć wiatr, zobaczyć koty, zagubić się na chwilę, gdzieś w wąskiej tajemniczej uliczce. Czasem mi się śnią te miejsca. Razem z wiatrem błądzę w labiryncie ulic pełnym kotów.
Bruno Korzeniowski
Adam Korzeniowski urodził się we Wrocławiu w 1959 r. Ukończył wydział Melioracji wodnych na Akademii Rolniczej we Wrocławiu, a następnie filozofię na wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu we Wrocławiu. Od 1989 mieszka w Gościmiu . Jego wiersze pojawiały się w prasie ogólnopolskiej, jest też laureatem licznych konkursów poetyckich. Wydał dwa tomiki wierszy: „Wiersze Osobiste” (1999) oraz „Moja Nadzieja” (2006). Był członkiem Stowarzyszenia Twórców Kultury „STYK” w Drezdenku, jak również członkiem grupy literackiej „Wiązadło” przy Stowarzyszeniu Twórczym „Wena” w Gorzowie Wlkp. Zajmuje się również fotografią. Najważniejsze wystawy to: „Giną nie tylko ludzie”(2004) i „Moje pejzaże” (2005) w BWA w Gorzowie Wlkp., „Zimowe słoneczniki” (2006) w galerii salonu samochodowego Skoda w Gorzowie Wlkp., „Inny Bałtyk”(2008) i „Kambodża” (2010) w gmachu Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej w Gorzowie Wlkp. , „Gościm” wspólnie z Marcinem Tomczakiem w Muzeum Puszczy Drawskiej i Noteckiej (2009), „Migawki znad Nilu” wspólnie z Brunem Korzeniowskim w Klubie „Jedynka” w Gorzowie Wlkp. (2011).
Pracuje jako nauczyciel biologii i wychowania do życia w rodzinie.
Bruno Korzeniowski urodził się w 1987roku we Wrocławiu. Od 1993 mieszka w Gościmiu a obecnie w Gorzowie, gdzie studiuje na AWF-ie. Interesuje się filmem i fotografią. Swoje zdjęcia prezentował w Gorzowie w Klubie Jedynka w ramach wystawy Migawki znad Nilu. Ujrzeć szczegół pomijany przez innych, zobaczyć zdarzenia w innej perspektywie, to to co chciałby zawrzeć w swoich fotografiach