Słowiańskie siedlisko
19 grudnia 2024 r., w Ośrodku Integracji i Aktywności, podczas Dyskusyjnego Klubu Książki, dyskutowano o ...
„Mam dopiero 16 lat, jestem ćpunką, mam lęki. Może by znalazł się ktoś, kto by mnie wysłuchał?” Oto Anka – bohaterka najnowszej książki Barbary Rosiek „Ćpunka”. Na okładce czytamy: „Bolesna, prawdziwa i poruszająca powieść o życiu współczesnej młodzieży. Pamiętnik narkomanki osadzony w nowej rzeczywistości”.
Niezupełnie – stwierdziliśmy na dzisiejszym spotkaniu, bowiem dobrze znamy „Pamiętnik narkomanki”; choć osadzony w zupełnie innych realiach, wszystko w nim jest autentyczne – czujemy to co bohaterka, przeżywamy z nią chwile upadków i wzlotów, cierpimy z nią, bo jest wiarygodna. I otoczenie, i język, którym mówi do nas, są prawdziwe. A tutaj? Owszem problem Anki jest problemem wielu młodych ludzi, którzy cierpią na samotność, jakąkolwiek – w rodzinie, szkole, środowisku, w którym się obracają. I wystarczy jakaś chwila słabości czy nieprzewidziana okoliczność, by przekroczyć granicę, której nie powinno się przekraczać, za którą jest już tylko gorzej. Ale, o ile historia Anki jest prawdopodobna, o tyle sama Anka nie bardzo.
Ma 16 lat, od dwóch lat zażywa narkotyki i nie chodzi do szkoły. Mieszka z chłopakiem (21-letnim mężczyzną). Poszukiwana jest przez policję, ale jak widać bezskutecznie, skoro normalnie funkcjonuje: robi zakupy w centrum handlowym, chodzi do kina, kawiarni, rozmawia z sąsiadami. I to jest mało prawdziwe, chyba że rodzice w ogóle nie interesują się dziećmi (poza tym są jeszcze szkoły i obowiązek szkolny), ale nie rodzice Anki. Oni z pewnością nie zapomnieliby o swojej jedynaczce. Przy czym status społeczny i wykształcenie nie są tutaj żadnym wymiernikiem – uznaliśmy. Istotne jest natomiast, co mówi Anka o swoim dzieciństwie. Okazuje się, że nie było ono aż takie złe. Teraz jest z dilerem narkotyków, więc ma dostęp do wszystkiego. Zażywa, co tylko się da, i alkohol także, i leki. Często jest na głodzie. Czyta… filozoficzny traktat o samotności i Witkacego (to nie są lektury gimnazjalisty). Mówi językiem zbyt dojrzałym, wysublimowanym:
„Nienawidzę zniewolenia (…) Zawsze miałam niesamowite poczucie wolności” albo „Delektowałam się każdym zdaniem”, „Małomiasteczkowość mnie dusi”, „Chłonę każde zdanie szukając sensu” czy „Mimo introwertyzmu przebiega przeze mnie dreszcz okrutnej samotności”.
To nie jest język gimnazjalisty. Tak nie mówi gimnazjalistka, 16-latka. Pomiędzy pięknymi wyszukanymi słowami pojawiają się wulgaryzmy, język ulicy; co wcale nie sprawia wrażenia autentyczności młodzieżowego świata. Wręcz odwrotnie, jest to trochę sztuczne, niewiarygodne, nieautentyczne. Ale mimo tego jesteśmy ciekawi, jak potoczą się losy Anki.
Na następnym spotkaniu, 13 maja będzie bardzo autentycznie, wiarygodnie, bo o Jaśku Meli – autorze i zarazem bohaterze książki „Poza horyzonty” .
Dorota Strychalska