Podziękowanie
Od połowy 2019 roku prezentowałam tu książki tematycznie lub miejscem zamieszkania autora związane z Gorzowem ...
Chyba każdy kiedyś był chory. Może nie tak poważnie, jak bohaterka książki „Anioł Stróż czy czekolada”, ale na pewno odczuwał a to bóle w kościach, a to kłopoty z żołądkiem, a to ogólną słabość. Nie wiemy, na co choruje bohaterka z książki Lucy Miosgi, ale współczujemy jej, bo rozumiemy, że nie ma siły do życia.
*
Lucy Miosga pracuje w bibliotece w Lipkach Wielkich, gmina Santok. Wcześniej ukończyła pedagogikę specjalną na Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie oraz dietetykę i doradztwo żywieniowe na Uniwersytecie Przyrodniczym w Poznaniu, także zdobyła uprawnienia w zawodzie zielarz fitoterapeuta. Oprócz książki o charakterze literackim pt. „Anioł Stróż czy czekolada” wydała dwa poradniki: „Pomóż mi być” (Kraków 2005 i 2006) oraz „Poradnik zdrowego odżywiania” (2018).
*
Bohaterka „Anioła Stróża…” nie ma imienia, narracja jest prowadzona w pierwszej osobie liczby pojedynczej. Na książkę składają się 32 rozdziały, które tu nazwano „dniami”. Każdego dnia narratorka opowiada o innych doznaniach. Raz jest to świadomość choroby, kiedy indziej opowieść o najbliższym świecie, o czynnościach codziennych. Jest także dużo wspomnień chwil szczęśliwych wybieranych świadomie i przywoływanych wtedy, gdy całe ciało bardzo boli. Bo przecież każdy z nas miał takie chwile, gdy czuł się dobrze, gdy się zachwycał urodą świata lub… skoków spadochronowych. To od nas zależy, czy takie wspomnienia chcemy w sobie zatrzymać, czy odchodzą w niepamięć.
*
Ważni są także ludzie. Bohaterka książki ma kochającego męża, który zawsze wie, jak jej pomóc przy nasilającej się chorobie, a ona ma w nim oparcie w dzień i w nocy. Bardzo ładnie nakreślony jest portret tego mężczyzny, choć nie wiemy ani jak wygląda, ani czym się zajmuje, ani jak długo są razem.
Autorka świadomie wyeliminowała ze swoich opowieści detale identyfikacyjne. Nie wiemy, na co choruje, nie znamy przyczyn choroby ani sposobów leczenia. Niewiele dowiemy się o wcześniejszych jej latach, o dzieciństwie, wykształceniu, wykonywanej pracy. To duża sztuka, aby przyjmując tak daleko posuniętą ascezę, ciągle trzymać uwagę czytelnika. Opowiastki są krótkie, wydawałoby się, że łatwo w każdej chwili książkę odłożyć, ale jednak nie umiałam przerwać lektury. Bo każda, nawet całkiem smutna opowieść w tej książce kończy się choćby przebłyskiem nadziei, że będzie lepiej.
*
Co może być najlepszym, a jednocześnie prostym lekarstwem, jakie sami sobie możemy zaaplikować? Autorka widzi dwa: duchowe, o które troszczy się Anioł Stróż, albo cielesne w postaci tabliczki czekolady. Nie spierajmy się, czy zjadana w nadmiarze czekolada doda zdrowia, tu ma ona symboliczne znaczenie. Można także łączyć życzliwego Anioła Stróża z czymś smacznym i przyjemnym. Ważne, aby mieć świadomość, co jest dla mnie najlepsze i korzystać z tego.
Lekarze czasami zalecają chorym pisanie o sobie, bo to znakomite ćwiczenie umysłu. Nie wiem, czy to, co napisała Lucy Miosga miało dla niej działanie terapeutyczne, ale ubrała w literacką formę poradnik, jak się podnieść z nawet ciężkiej choroby. Jej porada: znalezienie tego, co niesie nadzieję i poznanie samego siebie. Proste, a jednocześnie skuteczne. I nie jest ważne, jaka choroba dopadła bohaterkę, nie jest ważne, co w życiu robi jej mąż. Ważne jest optymistyczne spojrzenie na życie, nawet gdy jest bardzo ciężko.
***
Lucy Miosga, „Anioł Stróż czy czekolada”, wyd. Novea Res, Gdynia 2019, 168 s.