Słowiańskie siedlisko
19 grudnia 2024 r., w Ośrodku Integracji i Aktywności, podczas Dyskusyjnego Klubu Książki, dyskutowano o ...
W środowe popołudnie, 5 listopada, dzieliliśmy się naszymi odczuciami po przeczytaniu książki Joanny Szwechłowicz „Tajemnica szkoły dla panien”.
Akcja rozpoczyna się 26 listopada 1922 roku w małej miejscowości Mańkowice, w dawnym zaborze pruskim. W szkole dla dziewcząt zostaje znalezione ciało jednej z uczennic. Śledztwo prowadzi podkomisarz Hieronim Ratajczak, który dotąd skupiał się na poszukiwaniach skradzionych worków z cukrem i wolałby, aby tak zostało. Zagadka śmierci Marianny Szulc jest mu zdecydowanie nie na rękę, zwłaszcza że w sprawę zdają się być wplątane najważniejsze w Mańkowicach osoby – dyrektor szpitala Korman i zięć burmistrza Zuber, jednocześnie dyrektor gimnazjum męskiego. Po kilku dniach tajemnicze wydarzenia nabierają tempa i zaczynają wpływać na losy szkoły i wszystkich mieszkańców miasteczka.
Słowa wydawcy „smakowita, wciągająca, pełna inteligentnego humoru wielowarstwowa powieść, flirtująca z gatunkiem kryminału retro” okazały się kompletnie nie przystawać do tego, co otrzymaliśmy. Debiutancka powieść Joanny Szwechłowicz nie tylko nas rozczarowała, ale najzwyczajniej w świecie znudziła i poirytowała. Chaos informacyjny, mało wyraziste postaci, brak intrygi, wątki, które zupełnie się ze sobą nie wiążą – tak w skrócie klubowicze puentowali tę książkę. Nie znalazł się nikt, kto chciałby ją bronić, pojawiły się tylko krytyczne słowa. Stwierdziliśmy, że jedynym jej mocnym punktem jest… okładka.
Malwina Smycz
moderator Dyskusyjnego Klubu Książki