Literacko z i dla Gorzowa
Drugi w tym roku i drugi w nowej szacie „Pegaz Lubuski” to siedemdziesiąt kart dobrej literatury. Czwartkowa promocja wydawnictwa (23.06.2022) zgromadziła w Sali im. Zdzisława Morawskiego spore grono zainteresowanych słowem pisanym. Tym razem motywem przewodnim była inspiracja, a do tematu w lapidarnym, acz kunsztownym wstępniaku wprowadziła redaktorka naczelna Agnieszka Kopaczyńska-Moskaluk. Promocję gorzowskiego kwartalnika połączono ze spotkaniem z Iwoną Małgorzatą Żytkowiak.
Omówienie zawartości czasopisma wzięły na barki prezeska Związku Literatów Polskich Oddział w Gorzowie Wielkopolskim wspomniana wyżej redaktorka naczelna Agnieszka Kopaczyńska-Moskaluk i wiceprezeska ZLP Beata Igielska. 89. numer „Pegaza Lubuskiego” to ciekawe powroty (jak Z. Marka Piechockiego w „Wierszach na otwarcie” czy Marka Lobo Wojciechowskiego), debiuty („Glosa” Ryszarda Jasińskiego), a także kolejne publikacje uznanych w środowisku pisarzy, poetów, felietonistów, satyryków i eseistów.
Co ważne, do inspiracyjnego wątku inspiracji okołopegazowych skłoniła redaktorki lektura tekstu Łucji Fice pt. „Wszystko już było?”, który również pojawia się na łamach czasopisma.
Tym razem „Pegaz Lubuski” okraszono świetnymi grafikami Grzegorza L. Piotrowskiego, którego dzieło pojawia się także na okładce numeru. Nie chcąc umniejszać roli poszczególnych twórców, warto wymienić ich kolejno. I tak dla wydawnictwa napisali: Agnieszka Kopaczyńska-Moskaluk, Z. Marek Piechocki, Łucja Fice, Janina J. Jurgowiak, Hanna Bilińska-Stecyszyn, Jerzy Hajduga, Marek Stachowiak, Beata Igielska, Tomasz Walczak, Aneta Gizińska-Hwozdyk, Ryszard Jasiński, Jolanta Karasińska, Marek Lobo Wojciechowski, Magda Turska, Hanna Ciepiela, Ferdynand Głodzik, Maciej J. Dudziak, Andrzej Chmielewski, Andrzej Haegenbarth, Roman Habdas, Czesław Ganda i Beata Patrycja Klary-Stachowiak. Poza tym w czerwcowym „Pegazie…” zamieszczono wywiady z Anną Kamińską i Danutą Szulczyńską-Miłosz. Przed relacją z kwartału wydarzeń kulturalnych u Herberta zamieszczono „Pejzaże oczywiste” Grzegorza L. Piotrowskiego, w których malarz przedstawia swoje najważniejsze cykle malarskie.
Kolejną część czerwcowej uczty literackiej gorzowian wypełniła Iwona Małgorzata Żytkowiak, z którą poprowadziła spotkanie Agnieszka Kopaczyńska-Moskaluk. Rozmowa toczyła się nie tylko w kręgu najnowszej książki Żytkowiak pt. „Niechciane”, ale również wokół dorobku autorki. Prowadząca zapytała pisarkę o inspiracje: „Co jest tym kamyczkiem, który uwalnia lawinę historii, zdarzeń, postaci, które rodzą się w twojej głowie?”. Autorka zaznaczyła, że nie będzie oryginalna, ponieważ inspiruje ją życie, a głównym tematem zainteresowań pisarskich są kobiety. Nie stara się pisać o mężczyznach, ponieważ nie byłaby w stanie wejść w psychikę mężczyzny, którzy jednak są z przysłowiowego Marsa. Mimo to daje sobie prawo do pisania o mężczyznach, ponieważ w jej domu jest duże nagromadzenie testosteronu – jest matką synów. Okazuje się nawet, że w jednej z jej książek narratorem jest syn – „Epizody z życia mojej mamy” autorka nazwała powieścią prawie autobiograficzną.
Kobiety w „Niechcianych” łączy fatum. Żytkowiak starała się „odkleić’ od stereotypu kobiety-matki, której celem w życiu jest rodzić i kochać dzieci (także motyw matki-Polki). Ukazała kobiety, które nie chcą być matkami, które przenoszą swoją niechęć na kolejne pokolenia. Trudno przedstawić tę powieść, ponieważ jest nielinearna. To utwór, który neguje arbitralne nastawienie, że każda kobieta jest stworzona do macierzyństwa. Kobieta nie musi być wieczną bohaterką, nie musi wciąż dawać radę – ma prawo powiedzieć dość. Ważnym aspektem książki Żytkowiak jest także relacja między matką a córką, również babcią.
„Matka swojej córki” podejmuje temat wybaczenia, nadziei, zrozumienia, podejmowania odpowiedzialności. To najtrudniejsza w dorobku pisarki książka, inspirowana prawdziwymi wydarzeniami, która jest odpowiedzią na tekst z telewizji, że kobieta po pięćdziesiątce przestaje być w kręgu zainteresowań seksualnych mężczyzn. Bohaterka Nina (po siedemdziesiątce) zmaga się z wieczną tęsknotą za prawdziwą miłością, poszukuje uczucia, co doprowadza ją do rozpaczy i uzależnienia od alkoholu.
Żytkowiak starannie przygotowuje się do pisania, konsultuje wątki, nie chcąc być posądzoną o „pisanie głupot”. Podobnie jest z jej kolejną, jeszcze niewydaną powieścią pod roboczym tytułem „Arytmetyka życia”, gdzie zmierzyła się z problemem przeszczepu serca. Stara się uwiarygadniać swoje dzieła poprzez skrupulatne zbieranie i weryfikowanie informacji. Świat, który wymyśla, powinien być prawdziwy. Pisarka stwierdziła, że jest rzetelna, poszukuje, dopytuje. Jako prozatorka może jednak pozwolić sobie na rozwinięcie fantazji.
Zapytana o prowincjonalność autorka „Tam, gdzie twój dom” stwierdziła, że pisząc tę powieść, bała się nazwać miejsce zdarzeń Barlinkiem. Teraz odważniej chodzi po ulicach swojego miasta, wyłapuje miejsca ważne dla siebie, zatrzymuje je w słowie. Co ciekawe, nie potrafi poprowadzić narracji w miejscu nieznanym, stąd w jej utworach ujawnia się barlinecka topografia. Prowincja w końcu zyskuje nowe znaczenie, już nie uwiera jak kamień w bucie.
Gromkie oklaski kończące spotkanie uwiarygodniły, że czwartek u Herberta po raz kolejny okazał się wartościową przygodą kulturalną, a nowy „Pegaz Lubuski” wydany tuż przed wakacjami ciekawą lekturą na letnie miesiące.
Fot. Andrzej Kałuski