Monika Szwaja w Gorzowie
Monika Szwaja – autorka wielu poczytnych, wspaniałych i pełnych optymizmu książek spotkała się ze swoimi czytelnikami w Wojewódzkiej i Miejskiej Bibliotece Publicznej w Gorzowie Wlkp.
Krótko o autorce
Autorka powieści dla kobiet i płci pozostałych zadebiutowała wydaną w 2003 roku powieścią “Jestem nudziarą”. Nudziarą, jak się okazało, nie jest, bo szybko zdobyła serca polskich czytelniczek, a wszystkie jej powieści stają się bestsellerami. Ukończyła polonistykę na Uniwersytecie w Poznaniu. Po studiach pracowała w telewizji, skąd została zwolniona w stanie wojennym. Przez następnych 8 lat pracowała jako nauczycielka (na podstawie doświadczeń z tego okresu powstała debiutancka powieść). W 1989 roku wróciła do pracy w telewizji, w 2002 porzuciła ją na rzecz pisarstwa. Mieszka w Szczecinie. (wg Wikipedii).
Najlepiej mają organizatorki…, czyli czego dowiedziałyśmy się od samej autorki w czasie naszej wspólnej podróży na spotkania autorskie
Z zakresu grzyby
Pierwszy krok to zatrzymanie koło przejazdu w Trzebiszewie i zakup przepięknych rudych łebków zwanych podgrzybkami. Uwielbia grzyby. Dopowiemy, że zakup był solidny.
Potem – jak to w drodze – dowiedziałyśmy się wielu innych ciekawych i mądrych rzeczy o pisarstwie, o bohaterkach, o “romansie”z telewizją.
Jak traktuje swoje pisarstwo?
“To wygląda następująco: nie traktuję swojego pisarstwa ani jako powołania, ani jako misji. Nie zamierzam zbawiać świata i ani mi się śni ofiarowywanie czytelnikom klejnotów własnej duszy. Umiem pisać (uważam to za talent dany przez Boga czy naturę nie wiem, w każdym razie nie jest to moja zasługa) i wykorzystuję tę umiejętność do opowiadania historyjek. Staram się pisać jasno i zrozumiale (co nie jest w najmniejszym stopniu cenione przez krytykę), zawsze też chodzi mi o coś więcej niż tylko zręcznie skonstruowana fabuła”.
Bohaterki osadzone w “realu”
“Kiedy zabierałam się do pisania, uczyniłam kilka założeń: po pierwsze, że będą to historyjki solidnie osadzone w dzisiejszych realiach; takie, które mogłyby się zdarzyć każdemu. Zresztą wiele z nich miało miejsce naprawdę i wielu bohaterów ma swoje pierwowzory w ‘realu’; po drugie: że nie będę babrać się w nieczystościach dzisiejszego świata. Nie, dlatego iżbym uważała, że one nie istnieją, przeciwnie, doskonale wiem, że istnieją, a jako reporter telewizyjny pokazałam swego czasu bardzo wiele zła i nieszczęścia. Są one nadal tematem ambitnej literatury, podziwianej i nagradzanej. A ja pokazuję rzeczywistość od jasnej strony”.
Najważniejsze o spotkaniu
18 listopada 2008 roku o godzinie 18.00 w WiMBP w Gorzowie Wlkp. w ramach działalności Dyskusyjnego Klubu Książki odbyło się spotkanie z Moniką Szwają, autorką wielu poczytnych książek. Spotkanie cieszyło się dużym zainteresowaniem. Wielbiciele pisarki stawili się bardzo licznie. O spotkaniu dowiedzieli się ze strony internetowej WiMBP, strony internetowej pisarki, a także z anonsów w Radio Zachód (autorka osobiście zapowiedziała w rozmowie z dziennikarką swoje spotkania). Autorka w ciągu prawie dwugodzinnego spotkania odpowiadała na liczne pytania czytelników. Wyjawiła skąd czerpie pomysły na książki, jak powstają tytuły powieści oraz imiona i nazwiska bohaterów. Monika Szwaja stwierdziła, że celem jej książek jest niesienie radości i pocieszenia w trudnych chwilach dnia codziennego – z racji tego nie spodziewa się większego uznania krytyków, natomiast bardzo ją cieszy powodzenie jej powieści u czytelników. Z zdawanych pytań wynikało, że jest wielbicielką gór i morza. Z wielkim entuzjazmem mówiła o swojej pracy w telewizji. Ten piękny i życiowy romans z telewizją przerwał jej na osiem lat stan wojenny. W jej ukochanym Szczecinie nie było dla niej miejsca, wyjechała więc na dwa lata, uczyć dzieci w karkonoskim Podgórzynie. Wróciła “tylnymi drzwiami” i dalej uczyła dzieci – już w szczecińskich podstawówkach. W 1989 roku, podobnie jak inni wypędzeni dziennikarze, wróciła do TV, robić Solidarności kampanię wyborczą do sejmu okrągłostołowego. I już została.
Być może nigdy nie zaczęłaby pisać (telewizja zaspokajała jej zawodowe ambicje), gdyby nie poważna operacja, której musiała się poddać i półroczne zwolnienie lekarskie. Dziennikarz na tak długim urlopie umiera. Żeby nie zwariować z nudów, a poza tym z prozaicznej potrzeby zarobienia pieniędzy, zaczęła pisać… Najpierw była “Nudziara”… pół roku po “Nudziarze” ukazał się “Romans na receptę”, potem “Zapiski”, a następnie kolejno: “Stateczna i postrzelona”, “Artystka wędrowna”, “Dom na Klifie” i “Powtórka z morderstwa”, itd, aż, po “Zatokę trujących jabłuszek”. Fabule tej powieści poświęciła kilka minut. Pod koniec spotkania pisarka podpisywała czytelnikom swoje książki. Dla każdego czytelnika był uśmiech, zamienienie kilku zdań, dowcip, pozowanie do zdjęć. Czas naglił, Pani Monika musiała późnym listopadowym wieczorem wracać do domu. Pomimo maratonu (2 spotkania, duże odległości w ciągu jednego dnia) – dziarsko zasiadła za kierownicą. Wiemy z maila, że dojechała szczęśliwie do domu. Spotkanie przebiegało w miłej atmosferze. Pani Monika okazała się osobą niezwykle ciepłą, cierpliwą, inteligentną, optymistyczną, z dystansem i poczuciem humoru. Pisząca doszła do wniosku, że podobnie jak jej bohaterki. Zwyciężają w życiu, bo są dzielne, inteligentne, wykształcone, kumate (zaczerpnięte od autorki) i obdarzone poczuciem humoru. Ale czy mogło być inaczej? Optymizm, pocieszenie, dobra strona człowieka, cudni ludzie, jasne strony życia to jest to co, przyciąga czytelników. Dziękujemy. Warto było!
Ewa Troczyńska-Porada