Niezwykły kapelan i wspomnienia zwykłych ludzi

Choć od zakończenia wojny minęło już ponad 75 lat, czyli trzy czwarte wieku, choć coraz mniej tych, którzy tamte lata pamiętają, Andrzej Chmielewski drąży temat, zbiera wspomnienia i je publikuje. Niedawno wydał „Wspomnienia z ziemi bledzewskiej” z opowieściami mieszkańców tej gminy zebrane wcześniej, a także niedawno, od tych, którzy urodzili się już na nowej ojcowiźnie.

*

O swoim życiu opowiadają ci, którzy w Bledzewie lub sąsiednich wsiach znaleźli się w czasie wojny, gdy byli wywiezieni na roboty, a potem, gdy przyszła do nich Polska, zdecydowali się pozostać, bo już tu włożyli dużo swojej pracy. Opowiadają mieszkańcy przedwojennych wschodnich ziem, którzy zdecydowali się na przeniesienie na zachód. Jest ciekawa opowieść mężczyzny urodzonego w czasie wojny w Bledzewie, którego ojciec, Niemiec, zginął na wojnie, a dziadek postanowił, że córka i wnuk pozostaną u siebie. Choć nie znał ojca, choć od małego wychowywał się z polskimi sąsiadami, zawsze dla nich był Niemcem. A pewien starszy pan dziś z rozrzewnieniem wspomina tamte wspaniałe czasy zaraz po wojnie, gdy jako chłopak do płonącego ogniska wrzucał naboje i one tak znakomicie strzelały.

Wszystkie te opowieści są dokumentami czasów, które już odeszły, ale które mimo upływu lat, ciągle w nas tkwią.

*

Tylko jednej opowieści Andrzej Chmielewski nie spisał sam, ale przeniósł ją z wydanej wcześniej książki. To opowieść księdza ppłk. Piotra Sąsiadka, wieloletniego proboszcza w Sokolej Dąbrowie. Święcenia kapłańskie otrzymał w 1938 roku i był proboszczem w Klewaniu. W kwietniu 1944 r. został kapelanem I Armii Wojska Polskiego. W lipcu tego roku sam zgłosił się do pracy w Wyższej Szkole Wojskowej w Riazaniu, także jako kapelan. Wkrótce zaproponowano mu funkcję dziekana I Armii i razem z nią w sierpniu 1944 roku stanął na wschodnim brzegu Wisły w Warszawie. Potem znów wrócił do Riazania, gdzie był kapelanem Szkoły Oficerskiej, choć przecież już dotknął prawdziwej polskiej ziemi. A wszystko to w atmosferze zwalczania religii w myśl zasad stalinowskich.

Ostatecznie w grudniu 1945 roku ks. Sąsiadek został kapelanem garnizonu w Skwierzynie i Międzyrzeczu. 22 sierpnia 1946 roku opuścił wojsko. Pisze: „Już wcześniej upatrzyłem sobie niewielką wiejską parafię Sokolą Dąbrowę w powiecie międzyrzeckim”. Podpułkownik, kapelan z takim życiorysem świadomie zaszył się na odległej wsi. Na pewno chciał uciec od rzeczywistości. Był tam proboszczem do śmierci. Ksiądz Sąsiadek zmarł w 1981 r. Pochowany jest w Sokolej Dąbrowie.

Przedrukowany tekst pochodzi z wydanej w 1974 roku książki „Wspomnienia wojenne księży kapelanów”. Wyraźnie czuje się, że ksiądz pisał bardzo oględnie, z pełną świadomością cenzury.

Księdza Sąsiadka bardzo życzliwie wspominają autorzy innych opowieści. Był niezwykle szanowanym człowiekiem. Warto, aby szerzej przypomnieć taką ważną postać. Andrzej Chmielewski zrobił pierwszy krok dla jego upamiętnienia, następne powinni uczynić mieszkańcy Sokolej Dąbrowy i gminy Bledzew.

*

Andrzej Chmielewski nie przyjmuje opowieści swoich bohaterów bezkrytycznie. W przypisach komentuje zdarzenia, przywołuje źródła, konfrontuje z innymi przedstawionymi wersjami. Tak więc choć są to autentyczne opowieści zwykłych ludzi, mają one wagę dokumentów naukowo potwierdzonych.

*

„Wspomnienia z ziemi bledzewskiej” to kolejna książka wydana przez Andrzeja Chmielewskiego w serii „Germania”. Inne tytuły to: „Widziałem Gomorę w Rokitnie”, „1945 Policko”, 1945 Bledzew”, „1945 Przełamanie MRU”, „1945 Trzebiszewo”, „Między Lagow a Łagowem”, „Z Polską w sercu”, „Gdy przybyli Rosjanie”. Wydaje je we własnym Wydawnictwie „Literat”.

 

***

Andrzej Chmielewski, „Wspomnienia z ziemi bledzewskiej”, wyd. Literat, Międzyrzecz 2020, 92 s.