Słowiańskie siedlisko
19 grudnia 2024 r., w Ośrodku Integracji i Aktywności, podczas Dyskusyjnego Klubu Książki, dyskutowano o ...
W kwietniu omawialiśmy “Lalę”, która obracała się wokół tradycji rodzinnych, opowieści, zapamiętanych sytuacji, które domagały się ujęcia w słowa. To ujęcie zrobił Jacek Dehnel wnuk Lali Bienieckiej. Sięgnęliśmy po najbardziej znany tekst Jacka Dehnela, za którą to “Lalę” otrzymał Paszport “Polityki” w 2006 roku, aby zapoznać co ma do powiedzenia nowego pokolenie młodych twórców. Tym bardziej, że utwory Dehnela (jego wiersze) mają pozytywną rekomendację polskiego noblisty Czesława Miłosza. “Lala” to książka o przemijaniu, chorobie, umieraniu, o zmianie charakteru pod wpływem choroby, o miłości i więzi rodzinnej. “Lalę” autor zaczął pisać mając 14 lat. Następnie wrócił do niej na początku studiów. Tytuł jest wieloznaczny, nawiązuje do nazwy w języku słowiańskim kraina umarłych, do niemocy (człowiek stary) i do motywu znalezionego zdjęcia. W książce “Lala” opowieści nie układają się chronologicznie co może sprawiać czytelnikowi trudności w śledzeniu dziejów rodziny-stwierdzono zgodnie. Odczytano też fragment co do powiedzenia ma na to sama Lala Bieniecka. Na to zastrzeżenie sama babcia ma prostą i logiczną odpowiedź: “To sobie przeczyta dwa razy”. “Opowieść babci, jak już wspominałem, nie ma ram ani krańców – jest rozmyta, rozgałeziona wszerz i w głąb, nieogarniona. Co więcej, wszystko, co tutaj zapisuję, opwiadałem już wiele razy, bo przecież wiele z tego, co opowiadała babcia, było kiedyś opowiadane jej przez innych. Powtarzanie rzeczy pięknych i mądrych jest piękne i mądre samo w sobie i należy do takich samych cnót, jak karmienie głodnych, opiekowanie się zwierzętami, podlewanie roślin i udzielanie jałmużny”. Fragment piękny, zastanawiający stwierdziły klubowiczki. Ujęły nas w książce szczegóły. Szczególnie fragment o mieszkaniu i przedmiotach, wspomnienie ogrodu. Tak piękne, że zatrzymaliśmy się nad tekstem dłużej.
“Moje pierwsze wspomnienia, podobnie jak pierwsze wspomnienia ludzkości, pochodzą właśnie z ogrodu. Dwa wielkie orzechy i równie wysoka czereśnia ocieniały moje dzieciństwo – czereśnia od pełnej wiosny, orzechy od połowy lata. A pod nimi skarby botaniczne. Olbrzymie ceglastorude dalie, przewieszające sie przez kruche listwy drewnianych rusztowań – rusztowań, na których pieły się róże, ciężkie od kwiatów różowych, białych i purpurowych. Czerwieniejące liście drzewa octowego. Rozgniecione w trawie czereśnie, wabiące roje os, i czerniące palce łupiny orzechów”.
I jeszcze inny fragment, w którym autor oddaje hołd nadzwyczajnym kobietom polskim, który to fragment jedna z dyskutantek zadedykowała swoim babciom:
“Wszystkie te kobiety, które wyglądają dokładnie na to, co o nich wiemy z rodzinnych opowieści, kobiety o ściągniętych brwiach, zaciśniętych, wąskich ustach i włosach zwiniętych w twarde koki, ale i te, które zupełnie nie wyglądają – smukłe, wiotkie, anielskie, ściśnięte gorsetem, sarniookie, łabędzioszyje, które za meżami chadzały na Sybir i uciekały nocą przez okno przed rabującą tłuszczą unosząc dziecko, szkalperz i tłumoczek z biżuterią? Jakby je kto wyciosał z twardego drewna, jak pale do cumowania galeonów albo jak krzyże rozstajne, których trzymają się drogi, by nie pobłądzić – z tej rasy wszystkie one”. “I niech się Faulkner z Niepokonanymi schowa, bo one są takie od wieków, jedna za drugą, brygantyny na wzburzonych wodach”.
Jeszcze pamiątkowe zdjęcie ze spotkania, łyk kawy i kwietniowe popołudnie zamieniło się w wieczór. Bardzo spokojny wieczór na przemyślenia o przemjaniu, o pięknie i o Lali Bienieckiej, która żyje dzięki wspomnieniom wnuka .Zapewne sięgniemy po inne książki Dehnela stwierdzono zgodnie.