Słowiańskie siedlisko
19 grudnia 2024 r., w Ośrodku Integracji i Aktywności, podczas Dyskusyjnego Klubu Książki, dyskutowano o ...
17 grudnia 2014 roku w gorzowskiej książnicy przy ul. Sikorskiego 107 miało miejsce doniosłe dla gorzowskiego środowiska literackiego wydarzenie – spotkanie jubileuszowe z okazji 10-lecia gorzowskiego Oddziału Związku Literatów Polskich, połączone z promocją 59. numeru „Pegaza Lubuskiego”. Niestety, wbrew informacji na okolicznościowym zaproszeniu, na uroczystość nie mógł przyjechać z Warszawy prezes Zarządu Głównego ZLP Marek Wawrzkiewicz, który przed dekadą w dawnej, zabytkowej siedzibie biblioteki, przy płonącym kominku, ogłosił zawiązanie tej szacownej organizacji w naszym mieście. W przystrojonej w bożonarodzeniowe symbole Sali Literackiej (bo święta tuż-tuż) na honorowym miejscu, by dodać splendoru i dla uczczenia tej wyjątkowej chwili, pysznił się okazały jubileuszowy tort z płonącą na środku „10”. Prowadzący spotkanie Ireneusz Krzysztof Szmidt, prezes GO ZLP, po krótkim wprowadzeniu oddał głos Patronowi gorzowskich literatów, dyrektorowi WiMBP im. Zbigniewa Herberta Edwardowi Jaworskiemu. – Biblioteka to strażnica słowa pisanego, słowa, które jest istotnym elementem cywilizacji. Twórcy słowa zmuszają ludzi do myślenia, rozwijają ich intelekt, uwrażliwiają poprzez swoje emocje. Jednak słowo, aby można było się nim dzielić, musi „wydostać się” z szuflad, potrzebuje światła. Gorzowska książnica stara się zatem spełniać swoje powinności wobec literatury na ile to możliwe, a to udostępniając swoich progów dla literackich spotkań, a to współwydając „Pegaz Lubuski”, czy wreszcie wydając i promując utwory gorzowskich twórców – powiedział Pan Dyrektor. Gorzowska książnica jest więc przestrzenią konsolidacji środowiska literackiego, ale też płaszczyzną, na której twórca spotyka się z odbiorcą. Obiecał też, że w perspektywie – po rewitalizacji willi Lehmanna – powstanie muzeum książki i galeria karykatur, a literaci otrzymają swój własny kąt. Swoje wystąpienie dyrektor Jaworski zakończył odczytaniem listu gratulacyjnego z życzeniami dla pisarzy najistotniejszymi – aby nie wypalili się w swoim pisaniu, a wena twórcza nigdy ich nie opuszczała. Ponieważ istniało zagrożenie, że dopalająca się „10” poczyni szkody w apetycznym cieście, na prośbę dyrektora Jaworskiego, sponsora tej delicji, prezes Szmidt zdmuchnął dopalające się świeczki, a ksiądz i poeta Jerzy Hajduga obdzielił hojnie wszystkich zebranych śnieżnymi opłatkami. Nastąpiła więc wymian życzeń i konsumpcja ciasta. Na takiej uroczystości nie mogło zabraknąć „kolegów zza miedzy”, godnie reprezentowanych przez członków Zarządu zielonogórskiego Oddziału ZLP – Eugeniusza Kurzawę, Roberta Rudiaka i Alfreda Siateckiego. Prezes Kurzawa podkreślił, że secesja gorzowian z Zielonej Góry przed 10 laty przebiegła pokojowo, w duchu zrozumienia, a nawet przyjaźnie. Na dowód, że pisarze z Winnego Grodu nie żywią do swoich kolegów i koleżanek z północy żadnych uraz, odczytał jubileuszową „laurkę”, a w niej obok wielu skierowanych na ręce gorzowian serdeczności… życzenie „pośmiertnych pomników w mieście”. Były też załączniki – dary z zielonogórskich winnic i sadów – a co dokładnie, to niech już pozostanie tajemnicą. Przechodząc do części merytorycznej, Pan Prezes i Redaktor Naczelny w jednej osobie zaprezentował zawartość 59. numeru „Pegaza Lubuskiego”, bogatego w nowe wiersze, prozę, krytyczne omówienia nowych książek oraz artykuły historyczne (m.in. o 10-leciu GO ZLP). Zasygnalizował pojawienie się w przyszłym roku w naszym mieście nowego pisma literackiego w miejsce wydawanego przez Kamienicę Artystyczną czasopisma „Lamus”, które – jako zbyt hermetyczne – nie spełniło swojej roli w środowisku. Zarekomendował twórczość utalentowanego i „rokującego” poety Marka Stachowiaka. To „samorodny talent” – podkreślił. Przywołał nazwisko Janusza Włodarczyka, laureata I nagrody w dziedzinie prozy powyżej 19 lat w konkursie literackim „O łabędzie pióro”, autora godnej zauważenia humoreski pt. „Robin z Locksley”.Zwrócił też uwagę na zamieszczone w „Pegazie” dwie recenzje swojej antologii „Czerwone korale”, które wyszły spod piór Andrzeja Tchórzewskiego i Aleksandry Kurzawy. Jak się okazuje, twórczość Ireneusza K. Szmidta jest brana na warsztat nie tylko przez krytyków, coraz częściej staje się przedmiotem analizy studentów i tematem prac seminaryjnych. – Szmidt staje się klasykiem – podsumował Eugeniusz Kurzawa.Z irytacji komercjalizacją Świąt Bożego Narodzenia zrodził się kolejny felieton Jerzego Alskiego pt. „Stajenka zero procent”. Zapytany przez Ireneusza K. Szmidta, dlaczego zaczął uprawiać właśnie ten gatunek literacki?, wyznał: Pisanie felietonów uczy mnie zwięzłości. Przy każdej kolejnej korekcie tekstu przesłanego do Redaktora Naczelnego coraz mniej z tego tekstu znika.Nowości wydawnicze z regionu przedstawiła Krystyna Kamińska, a wśród nich m.in.: dwa tomiki poetyckie Jerzego Gąsiorka, w tym jeden dwujęzyczny pt. „A ja wciąż bez odpowiedzi”, przełożony na język niemiecki, z braku tłumacza, przez… zespół studentów PWSZ w Gorzowie; „myślące” wiersze z tomiku „Preteksty” Marka Piechockiego, zainspirowane utworami innych współczesnych poetów; książkę „Ulica ciemnych sklepików” noblisty Patricka Modiano oraz wydaną przez gorzowską WiMBP bibliografię Zdzisława Morawskiego, „książkę nie do czytania”, ale jakże ważną, stanowiąca wstęp do badań nad twórczością poety. Pozostaje tylko pytanie: kto podejmie się naukowego opracowania twórczości gorzowskiego Księcia Poetów? Przerywnikiem w rozważaniach teoretycznych była autorska interpretacja „pejzażowych” wierszy Romana Habdasa. Magiczna „10” skłaniała też do wspomnień i podsumowań. Rzut okiem na salę i okazuje się, że z latami zmieniło się również literackie grono. Kilku znakomitych pisarzy i poetów odeszło. Jednak środowisko jest ciągle żywe i twórcze. Pojawiło się wiele nowych twarzy – młodzi, dobrze zapowiadający się literaci. Nieocenioną rolę odgrywa tu „Pegaz Lubuski”, pismo warsztatowe GO ZLP użyczające swych łamów nie tylko członkom czy kandydatom, ale i młodym utalentowanym adeptom sztuki pisarskiej, którym trzeba dać szansę zaistnieć, oszlifować.– Wasze pismo to ewenement w skali kraju – powiedział Eugeniusz Kurzawa. Żaden z 22 oddziałów ZLP nie ma swojego pisma warsztatowego, żywego, na bieżąco notującego historię, recenzującego dorobek środowiska twórczego. To jest bezcenne. Zielonogórski „Pro Libris” nie żyje środowiskiem, to pismo studyjne, natomiast „Pegaz” jest kroniką gorzowskiego Oddziału. Wkrótce stanie się, podobnie jak jego redaktor, przedmiotem badań – dodał żartobliwie. – Oddaję Zielonej Górze dwie kolumny, aby zielonogórzanie opowiedzieli o sobie – pocieszył Redaktor Naczelny. – Od nastania w Gorzowie Ireneusza K. Szmidta nastąpiło wyciąganie gorzowskiej literatury z szuflad. Wielka w tym też zasługa Krystyny Kamińskiej – podsumowała Ewa Rutkowska.– Są zawsze otwarci dla literatów, opiekuńczy, rodzinni – dorzucił Roman Habdas.Ostatnie chwile zarezerwowano dla satyryków. Swoje wiersze odczytali Jola Karasińska („Oda do zepsutego kranu…”) i Ferdynand Głodzik, który znalazł… „Sposób na biedę”. Oby zawsze omijała gorzowskich pisarzy i poetów, a kolejne 10 lat zaowocowało wieloma wartościowymi utworami.
Anna Sokółka