Słowiańskie siedlisko
19 grudnia 2024 r., w Ośrodku Integracji i Aktywności, podczas Dyskusyjnego Klubu Książki, dyskutowano o ...
31 maja spotkaliśmy się w chłodnych murach biblioteki, żeby przyjrzeć się kryminałowi Olgi Tokarczuk. Sporo zamieszania wniosła lektura, mury zaczęły się szybko nagrzewać, a skrajnie różne opinie dostarczały materiału do dyskusji i przemyśleń. Czy powieść Tokarczuk to kryminał o zbrodniach Janiny Duszejko, czy też gra z konwencją? Prowokacja, eksperyment czy gra literacka?
Dla większości dyskutantów sielskie zakończenie było zaskoczeniem, nie spodziewano się, że główna bohaterka – starsza pani, walcząca o prawa zwierząt, była jednocześnie mściwą zabójczynią, która – wbrew romantycznemu “nie ma winy bez kary” – uniknęła konsekwencji swoich postępków. Padła opinia, że książka epatuje przemocą, która w połączeniu z wysublimowaną żądzą zemsty ekscentrycznej ekolożki, nadmiarem astrologii i specyficznym sposobem widzenia mężczyzn, stała się (wprost) nieciekawa, ciężka w odbiorze.
Niezaprzeczalnym pozytywem powieści było – według klubowiczów – ostre potępienie myślistwa, jak również dowcipne przydomki poszczególnych bohaterów, jednocześnie charakteryzujące postacie, np. Dobra Nowina, Czarny Płaszcz. Mimo to większość dyskutujących było na “nie”, jedna z osób postawiła wręcz pytanie, czy najnowszy utwór Tokarczuk nie był efektem pewnych “dołów twórczych” autorki.
Głos, broniący “Prowadź…”, stawiał na grę literacką, groteskowe ujęcie problemu ekologii, nielinearny motyw zbrodni i kary (sugestia zemsty dokonywanej przez zwierzęta). Opowiadający się za walorami utworu, upatrywał wartości literackich w nawiązaniach do Blake’a i motywach metafizycznych, zaś absurdalność okoliczności śmierci i sposobów mordowania uznał za żart literacki.