Przemówili artyści

Nareszcie dzięki Hannie Kaup przemówili gorzowscy artyści. Co powiedzieli, można wyczytać w broszurze „Łączą nas ludzie i miejsca w kulturze”. Do długich rozmów autorka zaprosiła: Michała Bajsarowicza – malarza i rzeźbiarza, Jerzego Gąsiorka – plastyka i poetę, Jerzego Hajdugę – księdza poetę, Zygmunta Marka Piechockiego – poetę, plastyka i muzyka, Ewę Szlempo – plastyczkę i propagatorkę sztuki sakralnej.

*

Artyści najchętniej wypowiadają się przez wybraną dziedzinę sztuki, a konkretnie przez wykonane prace. Ale każda praca jest tylko ułamkiem tego, co myślą i co czują, jakie mieli radości, a jakie smutki, co im się udało, a co nie itd. Hanna Kaup namówiła wymienione powyżej osoby na długie rozmowy na różne tematy. Ostatnio rzadko mamy okazję czytać takie długie teksty, słuchać długich wynurzeń, bo prasa, radio, telewizja ograniczają wypowiedzi do krótkich form. Długich rozmów nie ma prawie wcale, a właśnie dopiero one są ciekawe, one najpełniej mówią o człowieku. Choć każdego z rozmówców Hanny Kaup znam od lat, choć staram się śledzić ich dokonania twórcze, z zapisanych wywiadów dowiedziałam się wiele o każdym z nich.

*

Autorka świadomie w tytułach wybija coś niezwykłego związanego z artystą, ale w sumie sięga do trzewi. Tytuł rozmowy z Michałem Bajsarowiczem: „Malował Dzierżyńskiego i Lenina, uciął głowę papieżowi” nawiązuje do zdarzeń jednostkowych, bo przywódców rewolucji Michał malował w wojsku, kiedy jeszcze nie był artystą, a figurze papieża dał… lepiej wyrzeźbioną głowę. Z treści rozmowy wynika jednoznacznie, jak trudna jest droga do uzyskania nawet jeszcze nie sławy, a miejsca w artystycznym świecie. I że trzeba mieć szczęście, bo zbiegi okoliczności też są elementem niezbędnym na tej drodze. Na przykład Warszawa dowiedziała się o Bajsarowiczu z… Brukseli.

Z całego wywiadu przebija zadowolenie autora ze stworzonych dzieł, a jednocześnie żal, że tu, u siebie nie jest doceniony. Mówi w końcu wywiadu: „Nikt tu nie jest zainteresowany (…) moją twórczością, ani tym, co robię. Wszystko jest gdzieś indziej pokazywane, ale to chyba taki gorzowski syndrom. Narzekają na to chyba wszyscy, ale ja nic nie chcę, nie spodziewam się propozycji i nie skarżę się na to”.

*

Jerzy Gąsiorek jest znanym milczkiem, a przecież przed Hanną Kaup naprawdę się otworzył, wyjawił tajemnice, które od lat leżały mu na sercu.

Ksiądz Jerzy Hajduga pisze najkrótsze wiersze, pozostawiając – jak sam mówi – tylko te słowa, których nie dało się wyciąć. A tutaj mówi dużo i otwarcie o tym, jak on, chłopak z centrum kulturalnego Krakowa znalazł się w Zakonie Kanoników Regularnych Laterańskich, ale także w Drezdenku. I co mu daje funkcja kapelana w szpitalu przeznaczonym tylko dla zarażonych covid 19.

Marek Piechocki tak bardzo nie chciał rozmawiać, że przygotował monolog, do którego autorka nie miała prawa wprowadzić swoich pytań.

Podziwiam Hannę Kaup, że dała sobie radę z takimi milczkami.

*

Na szczęście jedyna kobieta w tym gronie – Ewa Szlempo chętnie opowiada o swoich dokonaniach. Może dlatego, że nie jest artystką z wykształcenia, a pedagogiem wczesnoszkolnym, że zawsze pracowała z dziećmi i ich rodzicami. Całkiem niedawno odkryła w sobie talent plastyczny, a szczególnie spodobało się jej pisanie ikon. Bo ikon się nie maluje, a pisze. I ona je pisze, choć technikami malarskimi. Także propaguje sztukę sakralną. W Szkole Podstawowej nr 20, gdzie pracowała, co roku pod jej kierunkiem powstawało ok. 2 tysiące aniołów wykonanych przez dzieci i ich rodziców. A Jerzemu Gąsiorkowi, który także zrobił dużo aniołów, najbardziej podobał się taki garbaty i zmęczony. Nikt na niego nie zwrócił uwagi. Tylko artysta. Bo tacy ci artyści są. Odmieńcy.

*

Rozmowy z pięcioma miejscowymi artystami opublikowane zostały w ładnie wydanej broszurze pt. „Łączą nas ludzie i miejsca w kulturze”. Podsumowuje ona projekt Stowarzyszenia św. Eugeniusza de Mazenoda dofinansowany z budżetu miasta Gorzowa Wielkopolskiego i Urzędu Marszałkowskiego województwa lubuskiego. Projekt obejmował ponadto warsztaty fotograficzne dla dzieci i młodzieży, uczestnicy których robili zdjęcia bohaterom rozmów, ich pracom i otoczeniu. Zdjęcia te również zostały wykorzystane w publikacji.

Tak okazjonalnie wydana broszura, choć cenna pod względem treści, z dobrymi zdjęciami, ładna graficznie, niestety, nie ma szans na wejście w szerszy obieg. W poprzednich latach Stowarzyszenie wydało kilka podobnych broszur z innymi rozmówcami. Nie są one nawet numerowane, nie mają numeru ISBN ani ISSN (dla czasopism), a tym samym nie wchodzą w obieg książki. Obawiam się, że niebawem po prostu zginą.

A  może staną się one impulsem do następnych rozmów i do wydania prawdziwej, dużej książki z portretami słowem gorzowskich artystów? Władze miasta Gorzowa powinny być zainteresowane takim właśnie promowaniem swoich artystów.

 

***

„Łączą nas miejsca i ludzie”, opiekun projektu Stowarzyszenia św. Eugeniusza de Mazenoda, projekt, redakcja, layout, teksty, korekta, fotografie niepodpisane: Hanna Kaup www.egorzowska.pl, 50 s.