Słowiańskie siedlisko
19 grudnia 2024 r., w Ośrodku Integracji i Aktywności, podczas Dyskusyjnego Klubu Książki, dyskutowano o ...
Książka Agnieszki Turzynieckiej:Dziewczynka z balonikami opowiada historię młodej kobiety borykającej się z chorobą psychiczną. Po okresie kompletnego rozbicia, pustki i marazmu postanawia dać sobie ostatnią szansę i dobrowolnie zgłasza się do szpitala psychiatrycznego w Niemczech (ponieważ tam w tym czasie przebywa). Poznajemy skrupulatnie jej życie „od środka”, a także historię pozostałych pacjentów. Wszystko to opisane jej z wielką dozą realizmu, bez upiększania, zbędnego patosu i przygniatających wynurzeń. Choroba psychiczna potraktowana z punktu widzenia osoby chorej, na podstawie jej obserwacji, przeżyć, sugestii, sposobu interpretacji wydarzeń i umiejętności wyciągania wniosków – zatem bardzo wnikliwie i autentycznie. Nie brakuje tutaj również sporej dawki humoru, wynikającej poniekąd z inteligencji i dystansu młodej kobiety do otaczających ją „szpitalnych realiów” (choć przyznam, że to raczej czarny humor) oraz powiązanych z nią historii „pobocznych” tzn. relacji z najbliższą rodziną, związków damsko – męskich czy opowiadań z przeszłości – dzieciństwa. Okazuje się, że poważny wpływ na nasze zdrowie psychiczne mają stosunki międzyludzkie, przeżyte choroby, rozczarowania, zawody, wrażliwość emocjonalna oraz… przyjmowane leki, które niekiedy mogą mieć destrukcyjny wpływ na naszą psychikę. Genetyka też poniekąd ma w tym swój udział. Ciekawą pod względem psychologicznym, choć pod względem „ludzkim” trudną relację „zbudowała” nasza bohaterka wraz ze swoją matką. Jej rodzicielka przyczyniła się w znacznej mierze do ukształtowania przez Marlenę jej negatywnego wizerunku (tak ma na imię główna postać w lekturze) nazywając ją niejednokrotnie leniwą, głupią, brzydką i grubą.
Ponadto sposób w jaki Marlena opisuje swoje przeżycia zdecydowanie przemawia do czytelnika – jest klarowny, pełen emocji, obrazowy i poruszający w nas wrażliwe struny. Jednocześnie nie trąci sztucznością, patyzmem, przesadną egzaltacją, „odziera” choroby psychiczne; i tutaj muszę dodać, które poniekąd uznawane są za temat tabu, za rzecz wstydliwą, której unika się w rozmowach lub mówi często szeptem; z utartych schematów, przyjętych norm postrzegania, nazywając i przedstawiając rzeczy takimi jakimi są, czyli: chorobami duszy, niemożnością poradzenia sobie z własnymi emocjami, przeklętą bezradnością wobec własnych destrukcyjnych myśli i nieoczekiwanych zmian nastrojów, a przede wszystkim poczuciem ogromnej samotności i zagubienia. Dodatkowo dochodzi niejednokrotnie bezsilność wobec niekontrolowanych lub ospałych reakcji własnego ciała otumanionego przez „dobroczynne” leki, które choć poprawiają ogólną kondycję psychiczną to niestety wpędzają pacjenta w sidła niemożności panowania w pełni nad swoim ciałem. Uwłaczająca jest niejednokrotnie również stała kontrola, brak prywatności oraz brak komfortu decydowania o sobie samym. Jednak jak inaczej postępować z człowiekiem, który jeśli zostanie choć na chwilę sam może w oka mgnieniu targnąć się na własne życie, używając do tego pierwszych lepszych znalezionych narzędzi?
Kolejną rzeczą, które nasunęła nam się podczas tej lektury niezbyt obszernej w stronach, jednak traktującej problem choroby psychicznej dogłębnie i wyczerpująco to kwestia akceptacji. Myślę, że nadal zdecydowanie łatwiej jest nam zaakceptować chorobę fizyczną niż psychiczną, gdyż z tą drugą w dalszym ciągu wiąże się poczucie wstydu, rozczarowania, urażonej dumy(?), kalectwa genetycznego(?) oraz nadal narażeni jesteśmy na społeczny ostracyzm czy przypięcie tzw. „łatki”. Te wszystkie reakcje powoduje bardzo często zwykła ludzka ignorancja i strach przed tym co nieznane, inne i trudne do wyjaśnienia. A co się z tym wiąże pogłębiająca się izolacja jednostki borykającej się z tym problemem, która w rzeczywistości ma ogromną potrzebę zrozumienia i pomocy.
Książka porusza temat trudny i niejednoznaczny. Tego typu lektury bardzo są potrzebne aby umożliwić „oswojenie się” z tą tematyką. Zrozumieć, zaakceptować i starać się wspierać tych, którzy tego wsparcia potrzebują. Nie bagatelizować, nie lekceważyć i nie wypierać. Jest to powieść, która nie pozostawia nas obojętnym, zastanawia, nie jest lekka, ale nie przytłacza dzięki swojej klarowności, czystemu przekazowi, językowi prostemu i wyrazistemu jednocześnie. Polecamy wszystkim czytelnikom pragnącym zrozumieć „perypetie” ludzkiej duszy, a także uwrażliwić się na cierpienie innych.
Anna Chybalska – Nowak