Słowiańskie siedlisko
19 grudnia 2024 r., w Ośrodku Integracji i Aktywności, podczas Dyskusyjnego Klubu Książki, dyskutowano o ...
16 września 2019 roku o godz. 17 w sali audytoryjnej WiMBP im. Z. Herberta przy ul. Sikorskiego 107 w Gorzowie Wielkopolskim, w ramach programu Narodowego Centrum Kultury „Ojczysty – Dodaj do Ulubionych”, odbyło się spotkanie z Filipem Łobodzińskim pt. „Bob Dylan po polsku”. Moderatorami wydarzenia byli Aleksandra Olszewska i Artur Burszta z Biura Literackiego. Gości przywitał i w temat spotkania wprowadził dyrektor gorzowskiej Książnicy Sławomir Szenwald.
F. Łobodziński jest wszystkim znany jako dziennikarz, popularyzator literatury (współprowadzący programu TVN24 „Xiegarnia”), jako aktor dziecięcy. W kręgu jego zainteresowań jest także szeroko pojęta muzyka i kultura muzyczna – jest współautorem (z G. Brzozowiczem) książki „Sto płyt, które wstrząsnęły światem. Kronika czasów popkultury”, autorem tekstów piosenek, sam też jest czynnym muzykiem – wokalistą i gitarzystą Zespołu Reprezentacyjnego, z którym wykonuje pieśni hiszpańskiego barda L. Llacha i G. Brassensa, jednak jego najważniejszą rolą – co podkreślił A. Burszta – jest rola tłumacza. F. Łobodziński jest uznanym tłumaczem literatury hiszpańskiej, katalońskiej, francuskiej i angielskiej.
Jak sugeruje tytuł spotkania, F. Łobodziński opowiadał o swojej pracy nad przekładem twórczości noblisty B. Dylana, a ściślej nad wydanym w 2017 r. zbiorem piosenek „Duszny kraj. Wybrane utwory z lat 1962-2012” oraz opublikowaną rok później prozą „Tarantula”, dążąc przy tym do jak najwierniejszego oddania klimatu i emocji oryginału.
Czym jest dla F. Łobodzińskiego tłumaczenie, piosenek B. Dylana, piosenek w ogóle? Tłumacząc piosenkę, trzeba zagłębić się w jej rytm, strukturę, melodię. Polski przekład „musi się dać dobrze zaśpiewać”, co w języku polskim nie jest łatwe ze względu na obce dla śpiewnego języka angielskiego zbitki spółgłosek. Ważne też jest znalezienie w polszczyźnie takiego stylu, który odda poetykę oryginału, i równie istotne – oddanie idei pierwowzoru. Sporym problemem w pracy translatorskiej jest też wychwycenie nawiązań literackich i kulturowych, a tych w tekstach B. Dylana jest bardzo wiele, m.in. z Biblii, poezji A. Rimbauda i T.S. Eliota. Przekładając B. Dylana, F. Łobodziński starał się, o ile to możliwe, unikać amerykanizmów, często stanowiących dla polskiego odbiorcy zbędny balast. I co najważniejsze: w pracy tłumacza kluczowa jest znajomość języka polskiego.
Mimo iż fascynacja F. Łobodzińskiego B. Dylanem trwa już blisko 40 lat, to spełnienie tych wszystkich warunków dobrego przekładu w przypadku amerykańskiego poety nie było łatwe. Twórczość B. Dylana jest trudna ze względu na wielopoziomowość tekstów i stanowi prawdziwe wyzwanie dla translatora. Jednak F. Łobodziński okazał się mistrzem, skoro „Tarantulę”, „to stylistyczne szaleństwo” – jak sam ją określił – uznano za jeden z pięciu najlepszych przekładów 2018 r.
Zapytany o warsztat translatorski, nieco zaskoczył – „pracuje na papierze”, pisze ręcznie. Przygotowując się do przekładu, szukając odpowiedniej frazy, czyta wiele komentarzy do danego dzieła (sam ich wiele stosuje), ale sięga także do innych tłumaczeń, również w językach obcych. Zdarza się, że poszukiwana fraza przychodzi dopiero po upływie wielu miesięcy, a nawet we śnie! Sam proces tłumaczenia F. Łobodziński omawiał na przykładach, czytając wybrane wiersze (m.in. „Mississippi”). Prawdziwą zaprawą, obozem kondycyjnym – jak to ujął – były przekłady tekstów do filmów dla dzieci, m.in. do „Króla Lwa” czy „Toy Story”. Teraz na jego warsztacie translatorskim znajduje się francuski prozaik i poeta Michel Houellebecq.
Zapytany o rolę Dudusia w „Podróży za jeden uśmiech”, wyznał, że aktorski epizod w jego życiu nauczył go walki z tremą.
Miłośnicy B. Dylana i sztuki przekładu F. Łobodzińskiego mieli możliwość nabycia promowanych książek, porozmawiania z tłumaczem i uzyskania jego dedykacji.
Anna Sokółka